Już z samolotu rozciągał się piękny widok na lazurowe morze. Nigdy w życiu nie widziałam tak pięknej barwy wody! I miałam szczęście, bo mieszkałam bardzo blisko kamienistej plaży, na której spędzałam większość czasu:-)
Wieczorami Promenade des Anglais udawaliśmy się na Starówkę, na której roiło się od restauracji i ludzi poszukujących dobrego lokalu. Ale o jedzeniu w następnym poście:-)
Następnego dnia udaliśmy się do Saint Paul de Vence- malowniczo położonej miejscowości z malutkimi uliczkami, na których wystawione były obrazy, rzeźby i manekiny. Widoki tam były nieziemskie i była to zdecydowanie najlepsza wycieczka, którą tam odbyliśmy.
Sprzęt do gry w bule. |
Następne na liście było Cannes. Tego miasta nie muszę chyba nikomu przedstawiac, gdyż jest znane z bardzo popularnego Festiwalu Filmowego. Ale ja akurat byłam tam poza sezonem:-) Pierwsze wrażenie to : ogrom i przepych- we wszystkim. Wielkie ( i luksusowe) samochody, jachty, plaże, butiki ze znanymi markami. Po ludziach też było widać w jakim miejscu się znalazłam:-)
Długim bulwarem La Croisette dotarliśmy do sławnego hotelu Carlton, którym zatrzymują się gwiazdy podczas festiwalu.
Potem doszliśmy do Grand Auditorium ze słynnym czerwonym dywanem, który był... bardzo mały.
Zmęczeni dotychczasowymi wędrówkami (gdyż tam wszędzie trzeba chodzic lub jeździc na rowerze:) postanowiliśmy zgłębiać walory Nicei. Wypożyczonymi rowerami dojechaliśmy do portu i wieży widokowej, z której wyłaniała się panorama na całe miasto.
Ostatnim punktem wycieczki był wyjazd do Monte Carlo w Monaco. Państwo w państwie. W tym małym mieście znajduje się wszystko: piękne ogrody kwiatowe, katedry, muzea, instytuty no i nawet miniaturowy zamek, który jest siedzibą księcia Alberta.
Pałac na wzgórzu. |
Tutaj spoczywa Grace Kelly. Grób księżnej. Wywieszona flaga oznacza, że książę znajduje się w pałacu. |
No i jeszcze słynne kasyno, gdzie odbywa się parada co raz to bardziej luksusowych pojazdów.
Ale następnego dnia trzeba było wrócić do chłodnej Warszawy...
A jutro zamieszczę oddzielny post o francuskim jedzeniu:-)
Przepiękne zdjęcia, też miałam okazję zobaczyć Lazurowe Wybrzeże i muszę przyznać, że fatycznie, warto się tam wybrać i zobaczyć wszystko na własne oczy. :)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się obiema rękoma:-)
UsuńZakochałam się w tych zdjęciach, zakochałam się w tym Wybrzeżu. Chciałabym tam pojechać...
OdpowiedzUsuńDziękuję! I marzenia się spełniają!
UsuńPiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:-)
Usuńaj zazdroszczę takiej podróży! mam nadzieję, że i mnie kiedyś uda się tam dotrzec:)
OdpowiedzUsuńa teraz czekam na relację jedzeniową, to dopiero będzie uczta dla oczu:D
Zdecydowanie tak!
UsuńMmmm Nicea... Mój tata ma mieszkanie w Antibes, to jest ok 20 minu na nogach z lazurowej promenady :) Co roku w wakacje lecimy tam na tydzień, dwa. Śniadania czasem robimy sami ale z lenistwa idziemy do piekarni która jest właściwie na przeciwko i kupujemy gorrrące croissanty z masłem i konfiturą mmm. Obiady jemy na plaży bo tam zazwyczaj spędzamy czas a na kolacje chodzimy do restauracji :)Francja to magiczne miejsce..
OdpowiedzUsuńTo prawda! A w Antibes też byłam, ale o tym jutro:-)
UsuńI zazdroszczę domu:-)
Moim marzeniem jest odwiedzenie Francji :) Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńJak patrzę na te zdjęcia to ja też:-)
Usuńtyle jest pięknych miejsc na świecie ! :)
OdpowiedzUsuńPrawda i tylko szkoda, że życie jest takie krótkie...
Usuńcudowne zdjecia ,byłam w Francji ale nie w tych miejscach...pięknie !
OdpowiedzUsuńDziękuję:-)
UsuńA gdzie byłaś?
Marysiu, wspaniale popatrzeć na Twoje zdjęcia i powspominać znajome miejsca. Ja mam wielką słabość do Francji (chociaż u mnie ostatnio na blogu Szwecja i Szwecja) i takie klimaty jak Twoje nigdy mi sie nie znudzą. Pozdrawiam i cieszę się, że podróż była taka udana.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za ciepłe słowa:-)
UsuńMarysiu,
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci za ten kawałek marzeń..
marzeń i wspomnień,
gdyż udało mi się z moimi dziećmi zrealizować podróż marzeń (od dziecka marzyłam),
czyli do Francji trzy razy: Narbonne, Le Pardet (k.Tulonu), Paryż.
Wspominamy, marzymy ,
mój francuski już egzamin za pasem B1,
mogłabym opisać cudowne uczucie jakie towarzyszyło naszemu pobytowi w tym kraju,
mili ludzie, piękno, piękno..wokół.
W szufladzie gruby bukiet lawendy sierpień 2011 -od pani z autobusu,
miała tego pełną siatę, robiła bukiet w autobusie jadąc,
intensywny zapach przyciągnął mój wzrok, gdy spotkały się nasze oczy wymieniłyśmy się uśmiechami, a potem po wyjściu z autobusu przed dworcem w Tulonie od razu podeszła i dała nam ogromny bukiet tego cuda.
Będę wracać na twoją stronę, pisz...dodawaj tej poezji:-)
Bisous,
Bożena
Bardzo mi miło czytac takie komentarze. Dziękuję:)
UsuńPozdrawiam!
find out More hints try this web-site official statement my company website here
OdpowiedzUsuń