4.07.2012

W ramach przeprosin o Pekinie słów więcej niż kilka


Relacja miała byc najpóźniej w niedzielę, a dzisiaj jest już środa... Przepraszam Was za to bardzo, ale komputer, na który zgrałam zdjęcia (i jednocześnie skasowałam z aparatu...) się zepsuł. Po prostu złośliwość przedmiotów martwych... No ale dzisiaj już jestem z masą zdjęć.
Wylądowałam na lotnisku w Pekinie o 2 w nocy naszego czasu, ale tam było widno, więc w ogóle spac się nie chciało. Lotnisko większe niż JFK w Nowym Jorku. Ale jednocześnie puste, co mnie bardzo zdziwiło. Jak się później okazało w całych Chinach obchodzone było Święto Smoczych Łodzi, które jest jednym z trzech najważniejszych świąt w tym kraju. Dlatego większość dziewczynek "na mieście" była poubierana w kolorowe i nie do końca tradycyjne stroje kultury chińskiej.


Chińskie dziewczynki były skore do pozowania.



A to nie dziewczynka, tylko pan, który miał na sobie typowy chiński kapelusz.

Zaraz po szybkim prysznicu w hotelu wyruszyliśmy z całym towarzystwem w miasto. Pierwsze, co szczególnie zwróciło moją uwagę, to fakt, że w całym mieście panuje ogromny smog. Dlatego na początku ciężko było oddychać, ale z czasem człowiek przywykł;-) Temperatura bliska 30 stopni, ale bez wilgoci, więc było BARDZO znośnie.
Wsiedliśmy do metra. Nie powala mnie na nogi, mimo że zostało wybudowane zaledwie 4 lata temu na letnią Olimpiadę. Za to było strasznie tłoczno. Żeby dostać się do wagonu trzeba było czekac minimum 2 kolejki!


W chińskim metrze trzeba przejśc przez szczegółową kontrolę!

Dotarliśmy na Plac Tian'anmen. Jego ogrom robi wrażenie, ale niestety też lekko rozczarowuje. Otóż wszystkie budowle i wiaty wyglądały tak samo. Jednak wszystko i tak było przepiękne.


Wejście na Plac Tian'anmen z wizerunkiem nieżyjącego już przywódcy Mao.

Następnego dnia był Mur Chiński. Niestety nie było nam dane zobaczyć go w całej okazałości, gdyż była mgła. Ludzi strasznie dużo i wszędzie trzeba się przepychac.



Następnie trafiliśmy do grobowców dynastii Ming, które do złudzenia przypominały Plac Tian'anmen.




Potem było już tylko ciekawiej.
 Najpierw muzeum jadeitów- minerałów, które mają ogromne znaczenie w kulturze chińskiej.
Potem Fabryka Jedwabiu, w którym pokazano nam cały proces tworzenia jedwabiu.


Kokony, w których żyja jedwabniki.



Nawet nie wiedziałam, że jedwab jest tak rozciągliwy!

A na samym końcu- gwóźdź programu- chińska herbaciarnia. Mogliśmy tam skosztować czterech rodzajów herbat: jaśminową, ulung, Pu-Erh i mój osobisty faworyt- Juicy z suszonych kawałków owoców. Zauroczył mnie sposób w jaki opowiadano nam historię Chin i zastosowanie każdej z herbat, ale końcowy efekt zepsuła zbyt wygórowana cena herbat (100$!).




Herbata Pu-Erh jest sprzedawana w sztabkach, które trzeba przemyc 2 razy.
Jedna taka sztabka ma kilkadziesiąt lat!
Tradycyjny sposób parzenia herbaty.


Kolejny dzień a zarazem ostatni spędziliśmy na Silk Market- największym bazarze handlowym w Pekinie. Było oczywiście tłoczno i trzeba było się mocno targować o każdego juana;-)


Absurdalny napis przy wyjściu z Silk Market.

Zaciekawił mnie też styl jazdy Chińczyków. Jeżdżą oni szybko i wbrew wszystkim polskim przepisom. Ale mimo tego nie widziałam ani jednego wypadku!


Większośc Chińczyków porusza się na takim pojeździe.

Ciekawostką jest to, że sporo tubylców traktowała nas- ludzi o białej skórze jak atrakcję. Dlatego wiele osób zaczepiało mnie i chciało robic sobie ze mną zdjęcia!
I oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie skosztowała tradycyjnego chińskiego jedzenia. No i niestety nie powaliło mnie. Tradycyjnie podaje się kleisty ryż i różne rodzaje mięs z warzywami. Do tego zwykły bulion z pierożkami. A na deser z okazji święta rożki ze słodkim nadzieniem z czarnej fasoli. Może i brzmi to dziwnie, ale smakowało bardzo dobrze! I oczywiście wszystko je się pałeczkami:-)



Rollsy ze słodkim nadzieniem z czarnej fasoli.
Zupa miso.


Kurczak z ogórkiem.
Wieprzowina z cebulą.




Pekin to zdecydowanie inna metropolia od każdej innej, w której byłam. Jest tam tłoczno, gwarno i na dłuższą metę niestety męcząco. Jednakże fajnie było zobaczyć i posmakować czegoś innego:-)
Życzę Wam miłego dnia!
Marysia


Tradycyjny stragan ze świeżymi warzywami i owocami.
I jeszcze tradycyjny chiński wachlarz!

8 komentarzy:

  1. Niesamowite miasto, zawsze chciałam poznać tamtą kulturę... zazdroszczę podróży ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to rzecz gustu- chyba ktoś po prostu musi lubić takie klimaty:-)

      Usuń
  2. aleeeeż miałaś fajosko, rewelacja! :)
    ale ten smog to nawet na zdjęciach widać, grunt, że można się przyzwyczaić. :)

    a ciacho malinkowe koniecznie upiecz i daj znać, jak poszło! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ten smog jest strasznie niezdrowy!
      A ciasto zrobię, tylko muszę znaleźć trochę czasu...:-)

      Usuń
  3. łał, zazdroszczę bardzo, chociaż ten smog trochę odpycha... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. urzekł mnie ten Pekin :> zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...